25.12.2015

Świąteczne życzenie - Heecheon (HALO)

Tytuł - Świąteczne życzenie
Paring - Narica x Heecheon
Zespół - HALO
N/A - Mam nadzieję, ze komuś się spodoba.  Sorry, że takie krótkie i dziwne i wgl >,<
.
.
.

.

Wesołych, pogodnych, szczęśliwych, zdrowych świąt :* 

(Jaki on słodki *.*)


  Wszyscy na święta chcą jakiś nowych rzeczy, którymi pewnie po chwili się znudzą. Rodzicę starają się uszczęśliwić swoje dzieci jak tylko mogą, by dostały to co chcą. Moim jedynym życzeniem jest móc widzieć. Na zmartwychwstanie taty nie mogę już liczyć.
  Dwa lata temu miałam dosyć poważny wypadek, przez który straciłam wzrok, moje oczy zostały pożnie uszkodzone, od tamtego czasu nie znalazł się dla mnie żaden dawca. Jechałam wtedy z moim tatą na zakupy świąteczne, ale ktoś wpadł z nami w poślizg, mnie jedynej z cudem udało się przeżyć ten wypadek, jednak co to za życie? Codzienna ciemność, już nawet nie pamiętam jak wyglądam, mój zmysł dotyku jest teraz bardziej wyostrzony. Zamieszkałam niestety w domu dziecka. Pewnie nasuwa wam się teraz pytanie co z moją mamą? Otóż zmarła w dzień moich dziesiątych urodzin, minęło już od tego czasu dziewięć lat. Niby już mnie w tym miejscu nie powinno być, ale ten budynek jest przystosowany, do starszych osób i młodszych. No i dla takiej mnie, której nic w życiu nie wychodzi. Mam swoją przyjaciółkę, Jung Christina, która jest moją tak zwaną "prawą ręką". To ona mi we wszystkim pomaga, gdyby nie ona, pewnie nie raz bym miała coś złamanego, lub coś gorszego.
  - Narica, dziś wszyscy będą pomagać przy strojeniu choinki, mogłabyś zaopiekować się małą Jaemin? - zapytała mnie jedna z opiekunek, pani Huang
  - Dobrze, proszę pani.
  Jaemin była dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałam, była niestety dosyć energicznym dzieckiem o dziesięć lat młodszym ode mnie. Ona niestety mieszka tu gdzie ja od malutkiego. Można powiedzieć, ze była zwykła wpadka, a jej mama była niedojrzałą osobą do opieki nad dzieckiem i Jae została oddana. Nikt do tej pory jeszcze jej nie zaadoptował, chociaż już dwa razy była dla niej nadzieja.
  Usiadłam z pomocą Christiny na jednym z wielu foteli w dużym salonie. Po chwili poczułam ciężar na swoich kolanach i delikatne dziecięce rączki, które objęły mnie wokół szyi. Pani Huang chciała starsze osoby do pomocy z ozdobami, gdyż, ona sama była niska kobietą, a najpierw trzeba było zacząć od góry. Podobno było sporo wysokich dziewczyn jak i chłopaków, ja należałam do takich wyśrodkowanych osób. Ni byłam rozmiarów koszykarek, ale niska też nie byłam. Przynajmniej raz w miesiącu nasza higienistka nas bada i mierzy. Dziewczynka chciała się ze mną przejść po parku, więc wstałam i razem z nią poszłam do mojego i Chris pokoju, bym mogła się ubrać trochę cieplej. Gdy Jung była czymś zajęta, to Jaemin zawsze szła mi z pomocą. Byłyśmy zmuszona do mieszkania w innych pokojach, ponieważ była ona w części dla młodszych.
  - Ludzie! Zaraz ktoś przyjdzie! Doprowadźcie się do porządku, może kogoś adoptują! - głos Lee Hyunsoo, mojego przyjaciela rozniósł się po całym korytarzu.
  Niestety tą wiadomością zniszczył plany wyjścia na spacer, ale może komuś się poszczęści i uda mu się odnaleźć nowe mieszkanie. Dziewczynka pomogła mi w zrobieniu dwóch warkoczy, w który podobno było mi bardzo do twarzy. Do pokoju szybko wleciała, i to dosłownie wleciała Christy. Niezdara potknęła się o próg, kiedy otwierała drzwi w zamiarze szybkiego wbiegnięcia do pomieszczenia. Usłyszałam tylko dosyć głośny plas, który wiązał się z upadkiem dziewczyny i pisk Jae. Z opisów Jung była ona (Christina) niebieskooka osiemnastolatką z blond włosami, Niewysoka Norweżka.
  We trójkę udaliśmy się do jednej z ogromnych sal, tam właśnie zgromadzaliśmy się, by przedstawić możliwe, ze nowej rodzinie. Zostałam tam siłą zaciągnięta, jednak nie przeszkadzał mi to.   Usiadłyśmy przy stole, strasznie czas ich przybycia nam się dłużył.
  - Drogi święty Mikołaju, proszę wysłuchaj mej prośby~ -powiedziałam cichutko do siebie z nadzieją, że mój adresat to usłyszy. Po chwili do moich uszu dobiegło ciche skrzypienie starych drzwi, Do pokoju, z tego co mi się zdawało weszły trzy osoby.
  - Witam was moje drogie dzieci, Mówcie mi per Pani Kim, ja wraz z moim mężem chciałam, by mój syn nie był samotny, kiedy my będziemy musieli wyjechać do innego kraju, bo taka już praca.
  Chcieli pogadać z podopiecznymi ośrodka na osobności, pojedynczo. Siedziałam zniecierpliwiona na swoją kolej, minuty leciały. Nawet rytm wystukiwany przez zegarek prawdopodobnie wiszący na ścianie nie polepszał sytuacji. Po jakimś czasie to ja zostałam zawołana, przyjaciółka pomogła mi zmienić salę.
  - Witam, nazywam się Crow Narica, miło mi - ukłoniłam się, nawet nie wiedziałam, gdzie oni są. Christy zaprowadziła mnie pod fotel, na którym zasiadłam.
  - Coś Ci się stało moje drogie dziecko? - spytała kobieta
  - Em... Od dwóch lat nic nie widzę. Nie mogę teraz pani ujrzeć, nie wiem jak wygląda to pomieszczenie i czy jest tu ktoś prócz nas. To, że mam otwarte oczy nic nie znacz, przed nimi mam zwykłą czerń.
  - Oh, biedna. - pani Kim przytuliła mnie.
  W sumie przez całą rozmowę miałam mówić coś o sobie, nic ciekawego. Z cichym westchnięciem opuściłam pokój, by następne osoby mogły się przedstawić. Nawet nie łudziłam się, że to mnie zaadoptują. Przyznajmy się, kto by chciał dorosłą, ślepą dziewczynę?
  Jednak powiem wam, Święty Mikołaj istnieje i potrafi wysłuchać waszych próśb. Wybrali mnie! Kiedy usłyszałam swoje imię z mych oczu popłynęły łzy szczęścia, po raz pierwszy od dwóch lat popłakałam się. Oczywiście wtedy były one spowodowane innymi emocjami, jednak tego co teraz czułam po prostu nie dało się opisać. Heecheon, bo tak nazywał się ich syn pomógł mi z dojściem do pokoju i spakowaniem się
  - Szczerzę to się cieszę, że to Ciebie wybraliśmy. - zgadywałam z jego tonu, że się uśmiechał.
  - Trochę ciężko będzie mi się przyzwyczaić do nowego domu, jednak postaram się... Dziękuję - ukazałam mu rządek moich zębów.
  - Jutro moi rodzice mają wyjechać do Europy, do Włoch, więc będziemy sami. Pokażę... Pomogę Ci w zapamiętaniu nawet najskrytszych zakamarków naszego domu. Na za tydzień zaprosiłam swoich kolegów, będziesz mogła ich poznać.
  Ucieszyłam się, ze będę mogła poznać kogoś nowego. Niby w tym domu byłam dosyć znaną osobą, każdy mnie znał i ze wzajemnością, jednak nigdy nie czułam, że jest ich jakoś dużo. Może czasami były przepełnienia, ale zaraz przychodził ktoś z zamiarem adopcji. Zdarzały się osoby, które adoptowały trzy osoby, a nawet więcej. Po prostu czuli się samotni i wiedzieli, że w życiu ich już nic takiego niezwykłego, ciekawego nie spota, dlatego chcieli uszczęśliwić innych. Wierzę, że każdy człowiek ma dobre serce, są przypadki osób, które zachowują się tak jakby go nie miały, albo było ono z kamienia. Nie przepadałam za bardzo za takimi nieczułymi osobami, byli za bardzo egoistyczni.
  Pożegnałam się z Christiną, która płakała, nie, wcale nie miałam mokrej bluzki na ramieniu. Koło brzucha też byłam mokła, bo Jaemin się w tamte okolice wtuliła, Z każdym musiałam się na koniec przytulić. Wierzyłam, że się jeszcze kiedyś, i to nie raz spotkamy. Hyunsoo prawie mnie udusił. Podobno był wysokim, no to akurat wiedziałam, blondynem o ciemno niebieskich oczach. Miał kompleksy co do swojego nosa, który według Christy był idealny, że taki mały i delikatny. Jemu to jakoś przeszkadzało. Nigdy nikomu nie dogodzisz. Podziękowałam za te wspólne dwa lata pani Huang i reszcie tej zgrai i mogłam opuścić to miejsce, do którego zdążyłam się już przyzwyczaić. Heecheon opisał mi jak wygląda dom z zewnątrz wraz z ogródkiem, poszliśmy się tam przejść, niestety nie na długo, bo trzeba było mnie oprowadzić po całym domu. W paru miejscach niestety były trochę wyższy próg i nieszczęsne schody. Jak byłam młodsza to kochałam zjeżdżać poręczy, teraz to bałam się po nich wchodzić normalnie, co dopiero schodzić. Hee powiedział mi, że jak czegoś będę potrzebowała to wystarczy, żebym poszła do pokoju obok (mieliśmy pokoje obok siebie, na przeciwko była łazienka, a na dole była sypialnia rodziców, my na górze), on miał mi pomagać w przemieszczaniu się itp.
  Naszego pierwszego dnia po prostu słuchałam jego opowieści, musiałam zdać się na swoją wyobraźnię, by powstał w mym umyśle jakiś obraz tego domu. Pani Kim zaskoczyła mnie, powiedziała, że skoro to są moje pierwsze święta z nimi, w dość okrojonym składzie, bo bez najstarszych członków rodziny, to oni będą starać się o dawcę dla mnie. Próbowałam ją przekonać, że to niepotrzebne, mimo tego pożądania w głębi nie chciałam się narzucać. Ona była uparta kobietą, jak coś sobie powiedziała to musiała tego dokonać. Miała styczności ze szpitalem, więc poprosiła o to, kiedy będzie jakiś dawca o informację. Byłam jej bardzo wdzięczna, za to co dla mnie robi, mimo tego, że praktycznie wcale się nie znamy i jesteśmy sobie obcymi osobami. Koreanka musiała jeszcze iść parę razy do miasta załatwić potrzebne formularze, do legalnej adopcji.
  - Narica, zamknij drzwi, obrót w lewo i osiem prosto... Uwaga, tutaj są schody, po prawej masz poręcz. - instruował mnie Cheon.
  Chłopak chciał, bym dokładnie zapamiętała chociaż tą krótką drogę. Okazało się, że mają oni psa i kota. Szczekający zwierzak nazywał się Taeyang, podobno dlatego, gdy wschodzi słońce on musi być na podwórku, jest bardzo nadpobudliwy. Ale za to łagodny jak baranek. Drugi sierściuch zwał się Baro.
  Rodzina oporządził wszystko, byśmy chociaż ten jeden dzień spędzili razem w świątecznej atmosferze. Przy stole Heecheon wraz z resztą śpiewali przeróżne kolędy, mnie dopiero po jakimś czasie przekonali do tego, na początku nie chciałam. Zjedliśmy trochę potraw i każdy poszedł do siebie, oczywiście prócz mnie, bo śledziłam kroki Cheona. Przegadaliśmy parę godzin. Dowiedziałam się, że był on członkiem zespołu o nazwie HALO, co dało się rozwinąć jako Hexagon of Absolute Light and Organization. długa nazwa, jednak na szczęście posiadali ten skrót. Osoby, które miały nas odwiedzić, to właśnie pozostali członkowie.

~~***~~


  Państwo Kim wyjechali do Włoch, a my z Heecheonem podbijaliśmy cały dom. Bawiliśmy się jak małe dzieciaki. Pokazał mi jak to jest mieć starsze rodzeństwo. Mimo, że nie prawdziwe, jednak coś było między nami. To "coś" było dziwne, niby kochałam go jako brata, a był dla mnie obcy, nie wiedziałam co to za uczucie.  Za parę dni wchodzimy w nowy rok, no i najszczęśliwsza wiadomość - w połowie stycznia mam mieć operacje. Jakaś dziewczyna jest na coś chora i zaproponowała, że odda mi swój narząd wzroku, gdyż jej już nie będzie potrzebny. Biedaczka musi walczyć o życie. Przygotowaliśmy się właśnie do przybycia reszty jego przyjaciół. W sumie mój wkład w pomoc był znikomy, chłopak robił za dwie, albo więcej osób. Wtem rozległ się dzwonek do drzwi.
  - Nari, weź otwórz.~ - powiedział. Jakoś trafiłam do drzwi.
  - Witamy, ty pewnie jesteś nową siostrą naszego Heecheona.
  - Reszta zespołu, tak? Wchodźcie.
  Zaprosiłam ich do środka, wróciłam na swoje miejsce do salonu. Jakoś zapoznałam się z resztą, a brat przedstawił im moją sytuację, wraz z tym szczęśliwym momentem, który niedługo będzie miał miejsce w moim życiu.

~~***~~

  Wdech i wydech. I tak jeszcze raz. Czekałam, aż przyjmą mnie na badania, by mogli dobrze przeprowadzić operacje. Mimo wcześniejszej ekscytacji, teraz miałam pewne obawy. Bo bądźmy szczerzy, co jeśli to się nie uda? Stresowałam się i to bardzo. Obok mnie na szczęście siedział, przytulając mnie młody Kim. Na sali operacyjnej podali mi zastrzyk ze środkiem nasennym. Po chwili już nie wiedziałam co się wokół mnie dzieję. Zupełna cisza. Obudziłam się z dosyć silnym bólem głowy, czułam się jak na porządnym kacu. Powoli podniosłam się z łóżka. Przejechałam dłońmi po mojej twarzy, wyczułam bandaż, którym była owinięta jej część.
  - Jak dobrze, że wstałaś. - głos młodego lekarza dobieg do mych uszu. - Leki, które teraz będziesz otrzymywać wypisałem już na nie recepty dla twoich rodziców. Na początku możesz mieć taki światłowstręt, więc naturalną reakcja będzie, jeśli będziesz mrużyć oczy. Zalecam także używanie okularów przeciwsłonecznych przy mocnym świetle.
  Mężczyzna podszedł do mnie i odwiązał mi opatrunek i zdjął plastry, które miałam przyklejone. Powoli otworzyłam je. Ja widzę! Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy to lustro, które opierało się o ramę łóżka. Po dwóch latach ujrzałam jak wyglądam. Niby mało się zmieniłam, ale dla mnie to była wielka różnica. Przeczesałam z niedowierzania moje brązowe włosy. Posłałam w stronę lekarza promienny uśmiech, który po chwili został odwzajemniony. Do sali weszła kobiet wraz z młodym chłopakiem. Poznałam ich dopiero gdy się odezwali.
  - Nie spodziewałam się, że mam tak przystojnego brata. - powiedziałam po tym jak czarnowłosy podszedł do mnie i przytulił mnie.
  - Jak się czujesz? Teraz będziesz mogła wszystko, to co my zobaczyć. - powiedziała nasza mama.
  - Dziękuję pani bardzo, jest pani naprawdę miłą i wielkoduszna kobietą.
  - Aigoo, przestań z tą "panią", jestem twoja mamą.
  W szpitalu musiałam być jeszcze dwa dni na obserwacji, gdyby coś się stało. Heecheon, gdy tylko zaczynała się godzina odwiedzin był w mojej sali, aż do jej końca. Raz nawet chciał się schować w szafie, ale pielęgniarka potrzebowała czegoś z niej. Jego plan niestety nie wypalił. W domu zaś najpierw przywitałam się z tatą, a potem zaczęłam biegać po mieszkaniu. Cała rodzina śmiała się z tego co robiłam. Jednak dla mnie to było takie miłe uczucie, wreszcie widzieć. Szybko zeszłam ze schodów i rzuciłam się na braciszka.
  - Idziemy dziś na spacer? - spytał, na co energicznie pokiwałam głową.
  Chciałam nadrobić ten czas, kiedy musiałam sobie to wszystko wyobrażać. Poczekaliśmy, aż trochę się ściemni i ciepło ubrani wyszliśmy z domu.
  - Narica... wiem, że to trochę dziwne i szybko... Nie chcę, żebyś była moją siostrą, chce byś była dla mnie kimś więcej. - wydukał zawstydzony chłopak.
  - W jakim sensie? - zapytałam, nie do końca rozumiejąc jego wypowiedź.
  - Czy zostaniesz moja dziewczyną?
  Spod jego przydługich włosów mogłam dostrzec jego piękne, ciemne oczy z pewną iskierką nadziei. W sumie to było to uczucie, które nie dawało mi spokoju. Wiedziałam, że nie był moim prawdziwym bratem, więc tylko mój własny umysł mnie hamował. Ustałam na palcach i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Uczucie, które się w nas kłębiło wreszcie znalazło jakieś ujście. Wróciliśmy do domu trzymając się za ręce i oznajmiłam rodzicom, że jesteśmy parą. Na początku byli zdziwieni, jednak nie widzieli jakiejś przeszkody. Może to było dziwne, ale pokochałam go.
Jednak moje życie nie składa się z samych niepowodzeń. Znalazłam rodzinę, odzyskałam wzrok i mam cudownego chłopaka.
  Minął już rok od mojej operacji i to była nasza rocznica. Chłopak miał akurat występ w jednym z programów muzycznych, a ja czekałam na niego w garderobie.
  - Uhu, nasz aniołek już tu na kogoś czeka. - powiedział Dino, gdy tylko mnie ujrzał,
  - Narica! - Szczelnie objął mnie w pasie Heecheon. Pomińmy fakt, że myślałam, że mnie udusi.
Spotkałam się ostatnio z małą Jaemin i moją Christiną, obie znalazły dom, i to ta sama osoba je przygarnęła. Miały niezłe szczęście. Cieszyły się z mojego szczęścia.
  Nie wykorzystujcie za bardzo świętego Mikołaja, bo on i tak zna wasze, nawet najskrytsze pragnienia. Wystarczy, że poprosisz o jedną rzecz, a resztę może dostaniesz w tak zwanym gratisie. Byłam niezmiernie wdzięczna tym wszystkim ludiom. Wtuliłam się w tors mojego chłopaka.
  - Kocham cię, mój ty bracie i chłopaku w jednym.



1 komentarz:

  1. To było ciekawe. Chociaż moim zdaniem trochę słabe opisy, no i jak na pisanie o osobie niewidomej... jakoś tak za mało informacji na ten temat tutaj zamieściłaś, moim zdaniem. Poza tym, niektóre zdania były źle złożone. Reszta jest ok. Sam pomysł także był dobry, nawet trochę trudny do zrealizowania. Było dobrze ^^

    Skoro już po świętach, to nie ma sensu życzyć wesołych, a więc wiele weny w Nowym Roku ;3

    Nominowałam was także do Liebster Blog Award ~
    http://shakeupmyheart.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń