7.01.2015

'Niechciane' Part one

Dzień dobry, korzystając, że dzisiaj mam wolne dokończyłam pierwszy rozdział mojego opowiadania z........ Ha! Nie powiem z kim! Dowiecie się w drugiej części. Dość długo nie pisałam, ale miałam mnóstwo spraw na głowie i do tego wena mnie opuściła, ale wracam. Obiecuję, że chociaż raz w tygodniu zasiądę przed komputerem oraz coś dla was wyskrobię. Nie przyjmuje na razie zamówień. Chcę dokończyć tą serię. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania! ~ spóźnialska i leniwa Ji Eun
To co kursywą to wspomnienia bohaterki.



'Niechciane' Part One 

Powoli weszłam do mojego nowego pokoju. Widząc róż na ścianach, wywróciłam oczami. Pomieszczenie było niewielkie, ale zmieściło się w nim łóżko, szafa i  biurko. Wchodzący za mną wujek odłożył walizkę na podłogę.
- Jak Ci się podoba?
- Jest super. - odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem
Nie chciałam tu być. Rodzice wysłali mnie do wujka Kim Young Mina. Po części go lubiłam, ale nie chciałam z nim mieszkać. Po prostu wydawał się taki oschły i zimny. Pracował jako dyrektor w SM Entertainment. Często musiał siedzieć w wytwórni do późna. Nie zazdrościłam jego synowi, który miał tylko osiem lat i tak jakby wychowywał się bez ojca. Mój natomiast pracował w urzędzie, ale zawsze miał czas dla mnie.
- Pomóc Ci się rozpakować?
Pokręciłam głową. Chciałam być sama ze swoimi myślami. Mężczyzna wyszedł, cicho zamykając drzwi. Rzuciłam się na łóżko. Czułam jak łzy cisną się do oczu. Dałam im swobodnie popłynąć.
Tymczasowe mieszkanie u Young Mina to była kara. Kara za nieposłuszeństwo. Miesiąc temu rzucił mnie chłopak, z którym chodziłam dwa lata. Kochałam go i planowałam naszą przyszłość, kiedy on zdradzał mnie z moją przyjaciółką. Dowiedziałam się o tym dopiero przy rozstaniu. Strasznie to przeżyłam, bo Sa Yoon traktowałam jak siostrę, a tu nagle bum. I już nie masz osoby, której mogłaś się zwierzać czy chodzić po galeriach. Pamiętałam doskonale każde nasze przypały. Przyjaźniłyśmy się pięć lat. Aż pięć lat. Myślałam, że to odpowiedni okres czasu, aby komuś zaufać i trwać przy jego boku. Jak zwykle się myliłam. Z Sang Minem było tak samo. Poznaliśmy się dość niewinnie. On mi się spodobał, a ja jemu. Spotykaliśmy się codziennie czy to w szkole czy na mieście. Po kilku tygodniach od poznania zostaliśmy parą. I tak upłynęły dwa piękne oraz szczęśliwe lata. Aż do pamiętnego dnia, gdy siedziałam na ławce czekając na Sangmina.


Było wiosenne popołudnie. Ulokowana na drewnianej ławeczce oczekiwałam na przybycie mojego ukochanego. Czekałam tak od godziny. Aż nagle usłyszałam odgłos przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon i zobaczyłam tekst od Sangmina: ''Nie przyjdę na dzisiejsze spotkanie. Ani jutro ani nigdy. Zrywam z tobą.'' Nie dowierzając wybrałam numer chłopaka.
- Co to ma znaczyć?! - prawie krzyczałam do słuchawki
- No zrywam z tobą. - najspokojniej na świecie odpowiedział
Chciałam krzyczeć obelgi skierowane w jego stronę, gdy wtem usłyszałam w słuchawce słodki, dziewczęcy głosik:
- Z kim rozmawiasz, misiu?
Tą barwę głosu mogłam rozpoznać wszędzie. Nawet głucha wiedziałabym, że to mówi moja najlepsza przyjaciółka. Ten szok był jak kubeł zimnej wody. Jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Z furią rozłączyłam się, wrzucając komórkę do torby. W głowie przyświecała mi jedna myśl: Nienawidzę ich. Wstałam gwałtownie i skierowałam się w stronę domu Sangmina. Zabiję go i tą szmatę! Pomordowałabym ich, ale na drodze stanęła mi latarnia, której nie zauważyłam i wpadłam prosto na nią. Upadłam na tyłek. Momentalnie pociemniało mi przed oczami. Nagle utraciłam kontakt z rzeczywistością. A później wściekłość uderzyła w mój umysł tym razem ze zdwojoną siłą. Wstałam z chodnika trzymając się za czoło, które pulsowało żywym ogniem. Super. Wyglądam teraz jak idiotka! pomyślałam z goryczą. Poczułam na policzku coś mokrego. Łza. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że nie warto walczyć, kiedy się jest na przegranej pozycji. Straciłam siły na jakąkolwiek walkę i bezsilna udałam się do mojego domu. Następne dni mijały na płakaniu w domowym zaciszu. A później było jeszcze gorzej. W szkole byłam odludkiem. Zawsze trzymałam się z Sa Yoon. Jedliśmy razem obiad, siedzieliśmy razem na lekcjach, chodziliśmy razem na przerwach. I nagle nie mam z nikim porozmawiać czy zwykle pochodzić. Na Sang Mina też nie miałam co liczyć. Na przerwach chodzi przytulony z niegdyś moją najlepszą przyjaciółką. Wszyscy z mojej klasy się ode mnie odwrócili. W sumie sama bym siebie znienawidziła, bo traktowałam innych z wyższością czy arogancją. Całe frustracje i smutki wyładowywałam w domu, na rodzicach, na rodzeństwie. Ciągle na nich krzyczałam, że to ich wina. Odsunęłam się od nich. Kiedyś wesoła nastolatka teraz wrak człowieka. Rodzice nieraz próbowali pomóc mi, ale ignorowałam ich. Mijały tygodnie, a mój stan był ciągle taki sam. Aż wreszcie wysłali mnie do wujka. Nie wiadomo na ile tygodni czy nawet miesięcy. Nie przejęłam się tym zbytnio, bo dalej cierpiałam z powodu zdrady.

Ochlapałam twarz zimną wodą, aby minimalnie zakryć ślady łez. Nie lubiłam pokazywać innym moich słabości. Ktoś delikatnie zapukał w drzwi, które następnie lekko się uchyliły. Wyjrzała z nich głowa Jae Joonga, syna wujka.
- Cha Erin, chodź na obiad. - powiedział cicho, najwyraźniej bał się mnie
- Za chwilkę - próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas
Zamknął drzwi i słyszałam jak głośno biegnie po schodach do kuchni. Znów spojrzałam w lustro. Poradzę sobie. Zmienię się. Zapomnę. 

2 komentarze:

  1. wooooo
    kocham <3
    Chcę więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie się zapowiada :) Dawaj kontynuację!
    Pozdrawiam i życzę weny

    Ann Flo
    http://butterflyyoja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń