Dla Misaki :*
Pisałam to cały dzisiejszy dzień... Doceń to!! XD
Miłego czytania~~
.
.
.
.
.
Leżałam w szybko rosnącej kałuży krwi.
Czułam, jak ucieka z mojego ciała. Ale nie czułam bólu w postrzelonym boku.
Bardziej bolał mnie widok cierpiącego ukochanego. Jego łzy kapały mi na twarz,
gdy pochylał się nade mną. Położył mnie na swoich kolanach, tulił do siebie, w
kółko powtarzał, że będzie dobrze.
Wiedziałam, że nie będzie.
Panował chaos. Zewsząd dochodziły krzyki, syreny policyjne,
ludzie biegali, ale ignorowałam to. Teraz liczył się tylko on.
- Mark… - wyszeptałam ostatkiem sił. Byłam pewna, że to już
koniec.
- Tak? – spytał i zbliżył się do mnie. Jego piękna twarz
wyrażała jeszcze większy ból, niż ten, który czułam ja. Nie chciałam, żeby
potem za każdym razem, gdy o mnie pomyśli wyglądał właśnie tak.
- Proszę cię… Żyj tak, jakby mnie nigdy nie było…
Potem ogarnęła mnie ciemność.
~~*~~
To miał być kolejny zwykły letni dzień.
Ale nie był.
Początek wakacji, a ja zamiast leżeć na trawniku w parku i
wygłupiać się z Alice (moją najlepszą przyjaciółką i koleżanką z klasy) muszę siedzieć z braćmi w wytwórni!
Em… Nie wiecie, o co mi chodzi? A, racja. Nie znacie mnie,
mojej rodziny i tej beznadziejnie śmiesznej i żałosnej historii. Może ją Wam
teraz opowiem.
Odkąd tylko pamiętam, moi dwaj młodsi bracia (bliźniacy) byli
typowymi no-life’ami i wielkimi nieogarami. Zawsze tylko komputer, komputer! Zamiast
wyjść na dwór do parku albo poczytać książkę oni tylko grali w gry. Aż
tu nagle zachciało im się śpiewać! Tak po prostu!
Szczegół, że śpiewać nie potrafią.
Gdy oznajmili naszej mamie, że chcą się dostać do wytwórni
i zostać pierwszymi k-popowymi polskimi idolami była zachwycona - no, w końcu ruszą się sprzed ekranu – ja w tym czasie
dusiłam się ze śmiechu. Ale później nie było mi tak wesoło. Niestety, moja
kochana mama – którą naprawdę kocham! – kazała mi pójść z nimi, żeby im tło
muzyczne zrobić to prawie krzyknęłam: „ŻE CO KU&#@?!”, ale na szczęście się powstrzymałam i krzyknęłam
tylko: „ŻE COOO?!”.
Eee, tak spytacie pewnie: jakie tło muzyczne? O co chodzi??
Cóż, gram na gitarze. Nie wiem, czy gram dobrze, wiele
ludzi mówi, że tak, ale to pewnie tylko z grzeczności.
Ale uwielbiam to. To takie wspaniałe uczucie, kiedy spod twoich
palców wymykają się ciche delikatne i piękne dźwięki, kiedy tworzysz melodię,
kiedy instrument gra tak, jak ty chcesz.
Ale to tylko hobby.
A teraz przez to hobby musiałam się użerać z klonami i
pojechać z nimi do JYP Entertainment.
No cóż… Takie życie.
~~*~~
Siedzieliśmy w poczekalni. Oni podekscytowani ćwiczyli pod
nosem swoje partie, ja wkurzona na cały świat tuliłam do siebie moją gitarę.
Nie chciałam tu być.
Było zdecydowanie za dużo ludzi.
Personel, trainee, kandydaci, ich rodziny i przyjaciele. Do
tego ból głowy i brzucha (przeklęty okres…).
Miałam tego dosyć.
Ciągle tuląc mój instrument wstałam i podeszłam do okna.
Chciałam sprawdzić, jak daleko jest do ziemi.
Było daleko.
Szkoda. Gdyby odległość między parapetem a gruntem nie była
duża wyskoczyłabym.
Serio.
Odwróciłam się w stronę drzwi i szybkim krokiem wyszłam z
poczekalni bez słowa. Klony nawet tego nie zauważyły. Szłam przez korytarz do wyjścia.
Tak bardzo chciałam się znaleźć na świeżym powietrzu!
I bum!
Nagle znalazłam się na podłodze, a moja gitara nie wiadomo
jak znalazła się na także leżącym mężczyźnie obok.
Musiałam na niego wpaść… Ups.
Przede mną niespodziewanie wyrosła czyjaś oferująca pomoc ręka.
Chwyciłam ją.
- Nic ci się nie stało? Przepraszam, nie zauważyłem cię. –
Powiedział podnosząc mnie z ziemi. Dziwne… Jego głos wydawał mi się skądś
znajomy… Spojrzałam na jego twarz i… O matko!
Mark!
To TEN Mark!
To ten Mark z GOT7!
- Dobrze się czujesz? Jesteś blada. Nic ci nie zrobiłem? –
raper przerwał moje rozmyślania o moim UB. Hehe… Mark przerywa mi w myśleniu o
Marku… Hehe…
- Słucham? A! Eee, tak ok. Chyba. Nie wiem. Okropnie się
czuję, brzuch mnie boli, jak zaraz nie wyjdę na dwór to się chyba uduszę. –
powiedziałam wszystko jednym tchem. To była prawda. Serio, czułam się
jakbym została zamknięta w ciasnym
pomieszczeniu, gdzie kończyło się powietrze. Było mi bardzo duszno.
Mój ideał popatrzył na mnie ze zmartwioną miną, uśmiechnął
się i przemówił tym pięknym głosem.
- To chodź na dwór. Pójdziemy na mały spacer wokół wytwórni.
Zdziwiło mnie to. Jednakże, ten pomysł bardzo mi się spodobał.
Wyszliśmy z budynku i usiedliśmy na najbliższej ławce. Oddychałam głęboko i
starałam się zrelaksować.
- Denerwujesz się?
- Słucham?
- No… Pytałem, czy się denerwujesz. – Mark popatrzył mi w
oczy. – Masz ze sobą gitarę, zanim na ciebie wpadłem zobaczyłem, że wychodzisz
z poczekalni. Stres przed castingiem na trainee?
Jego oczy są takie zniewalające…
- Nie, to okres.
Nie miałam zamiaru go okłamywać. Po prostu powiedziałam wprost,
że się źle czuję przez okres.
- Gitarę mam ze sobą, bo mama kazała mi zrobić podkład braciom. Oni chcą się tu dostać. Mnie to nie ciągnie.
- Gitarę mam ze sobą, bo mama kazała mi zrobić podkład braciom. Oni chcą się tu dostać. Mnie to nie ciągnie.
Chłopak popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Jeszcze żadna dziewczyna nie powiedziała mi wprost, że ma
okres i przyszła tu z przymusu.
- No widzisz? Jestem inna. Niektórzy nawet mają
wątpliwości, czy jestem dziewczyną. – Też się uśmiechnęłam i podałam mu rękę. –
Emi jestem.
Raper zaśmiał się krótko i uścisnął moją dłoń. – Mark. Miło
mi cię poznać, Emi.
- Mi ciebie też. Jak ma się reszta zespołu?
-Ooo! Nasza fanka? No no, nie spodziewałem się! Pierwsza
fanka, która jak ze mną rozmawia zachowuje się normalnie. – szczerze się
zaśmiał i obdarzył mnie kolejnym pięknym uśmiechem. – Wiesz co? Lubię cię.
Przychodź tu częściej, co?
~~*~~
Minął miesiąc odkąd poznałam Marka osobiście.
Jeśli chodzi o przesłuchanie, to oczywiście klony się nie
dostały i dzień po tym przestały się interesować muzyką i wróciły do gier.
Okazało się, że ja i Mark jesteśmy idealną parą. Często
przychodziłam do dormu GOT7. Czasem przychodziłam tam z Alice. Zespół szybko ją
polubił. Ogólnie świetnie dogadywałyśmy się ze wszystkimi członkami. Nie wiem, czy
mi się przypadkiem nie przewidziało, ale wydawało mi się, że Youngjae coś
bardziej się zbliżył do Alice… Ech, nie ważne.
Prawie zawsze przynosiłam do nich gitarę i grałam ich
piosenki. Traktowali to jak trening i jednocześnie zabawę, bo my śpiewałyśmy
razem z nimi.
To znaczy, ja grałam i coś może ponuciłam, Alice śpiewała i
nawet rapowała niektóre partie. Wydawało mi się to trochę dziwne, bo moja mała
Alice była o wiele bardziej nieśmiała niż ja.
Często też ćwiczyłam z Markiem i Jacksonem sztuki waliki.
Było zabawnie. Raz nawet powaliłam Jacksona!
Tak. Potrafiłam się bić.
Zanim przeprowadziłam się z rodziną z Polski do Seulu
często biłam się z chłopakami z wioski.
Tego dnia ćwiczyliśmy razem „A” i później „난 니가 좋아”. Uwielbiałam tą piosenkę.
Alice też. To ona cały czas śpiewała „nan niga joha, niga joha”. Dobrze jej to
wyszło. Gdy skończyliśmy, Youngjae zabrał Alice na dwór. Ja zostałam jeszcze
godzinę i wróciłam do domu.
Zanim jednak doszłam na koniec klatki schodowej dobiegł do
mnie Mark.
- Emi zaczekaj!
- Tak? – odwróciłam się do niego.
- Chodź ze mną.
Poszłam.
~~*~~
Byliśmy w seulskim parku. Mark wybrał odosobnione miejsce.
Ponieważ był to początek sierpnia było ciepło. Raper stanął przede mną,
popatrzył mi w oczy i powoli zbliżył swe wargi do moich. Pocałunek był
delikatny, niezwykły. I długi. Gdy
skończyliśmy poczułam na mojej szyi coś chłodnego. Spojrzałam na swój dekolt.
Spoczywał na nim srebrny łańcuszek z dwiema zawieszkami.
To były dwie srebrne kaligrafowane litery.
E i M.
- Emi? – ciepły głos Marka rozbrzmiał przyjemnie w mojej
głowie. – Kocham cię. Zostaniesz moją dziewczyną?
Popatrzyłam mu w oczy. Czułam, łzę na moim policzku.
Pierwszą od kilku lat.
To była łza szczęścia.
- Tak.
~~*~~
Chodziłam z Markiem już dwa tygodnie. Właśnie wychodziliśmy
z dormu. Całe GOT7 + ja i Alice. Szliśmy
do parku pograć w kosza. Właśnie wchodziliśmy między drzewa, gdy ktoś wbiegł na
mnie i powalił na ziemię.
Wszystko działo się szybko.
Przed chwilą trzymałam Marka za rękę, a teraz ktoś mnie
trzymał i przykładał nóż do gardła.
Zza drzew wybiegli mężczyźni w maskach. Rzucili się na
chłopaków i Alice. Ona krzyknęła, oni zaczęli się bronić. Ja też postanowiłam
nie siedzieć bezczynnie.
Ten, kto mnie trzymał nie brał mnie na poważnie. Jego
uścisk był za słaby, luźny, nóż trochę za daleko od gardła. Szybko wbiłam
napastnikowi łokieć między żebra i schyliłam się. Nóż rozciął mi policzek, ale
się wyrwałam. Zaczęłam się szarpać, kopać, drapać przeciwnika. Wytrąciłam mu
nóż z ręki i powaliłam go.
Glanem w czoło! To zawsze działa!
…
Chyba…
Pobiegłam pomóc chłopakom. Przeciwników było więcej niż
nas. Okazało się, że Alice też walczy. Znaczy, szarpała się, drapała i gryzła,
bo nie miała dużo siły. Ktoś uderzył ją w rękę.
Usłyszałam trzask łamanej kości.
I zaczęłam tłuc kogo popadnie, byle nie swoich.
Wygrywaliśmy.
Kątem oka zobaczyłam postać wyłaniającą się zza drzewa.
Miał broń.
Pistolet.
Uniesiony.
Celował w Marka.
~~*~~
Nie wiele myśląc rzuciłam się na rapera. Musiałam go
ochronić. Nie zdążyłabym rozbroić tamtego gościa. Zabiłby mnie, a potem Marka. Nie
pozwolę na to. Z całej siły pchnęłam chłopaka i w tej samej chwili rozległ się huk strzału.
~~*~~
Walka się skończyła. Zespół zadzwonił po policję i pogotowie.
~~*~~
Leżałam w szybko rosnącej kałuży krwi.
Czułam, jak ucieka z mojego ciała. Ale nie czułam bólu w postrzelonym boku.
Bardziej bolał mnie widok cierpiącego ukochanego. Jego łzy kapały mi na twarz,
gdy pochylał się nade mną. Położył mnie na swoich kolanach, tulił do siebie, w
kółko powtarzał, że będzie dobrze.
Wiedziałam, że nie będzie.
Panował chaos. Zewsząd dochodziły krzyki, syreny policyjne,
ludzie biegali, ale ignorowałam to. Teraz liczył się tylko on.
- Mark… - wyszeptałam ostatkiem sił. Byłam pewna, że to już
koniec.
- Tak? – spytał i zbliżył się do mnie. Jego piękna twarz
wyrażała jeszcze większy ból, niż ten, który czułam ja. Nie chciałam, żeby
potem za każdym razem, gdy o mnie pomyśli wyglądał właśnie tak.
- Proszę cię… Żyj tak, jakby mnie nigdy nie było…
Potem ogarnęła mnie ciemność.
~~*~~
Seoul News
Raper
ze znanego zespołu GOT7, Mark, uratowany przed anty-fanami przez fankę!
~~*~~
A jednak było dobrze. To była poważna rana, ale pogotowie
się mną zajęło.
Przeżyłam.
A Mark był razem ze mną.
Mieliśmy przed sobą wiele do przeżycia. Całe życie.
Razem.
~~*~~
Kya!!! Yuki ja już mówiłam jak bardzo cię kocham?? <3333
OdpowiedzUsuńTo opo było przecudne, bardzo przyjemnie się czytało.
Postaci moim zdaniem bardzo dobrze odwzorowane (zwłaszcza klony).
Ja coś czuję, że jeszcze nie jedno opo będziesz mi pisać ^_^
No ja myślę, że ci coś jeszcze napiszę XD
UsuńAle serio, cieszę się, że ci się podoba ❤