18.04.2015

Noona czy oppa?

A więc...Dodaję nowego OS z Ren'em z NU'EST. 
Opowiadanie napisane na podstawie piosenki " Introduce to your noona".
~Narica




   Byłaś kelnerką w skromnej, małej kawiarence, chciałaś gdzieś dorobić, by stać Cię było na opłaty za mieszkanie. Od roku musiałaś mieszkać sama, gdyż wyprowadziłaś się do Korei Południowej, z dala od rodzinnego domu, w tym kraju postanowiłaś zaaklimatyzować się na stałe, zaczęłaś uczęszczać do tutejszej szkoły i znalazłaś pracę. Nie zarabiałaś może milionów, ale to Ci wystarczało.
   Tego dnia miałaś zmianę ze swoją przyjaciółką z Polski – Laurą. Klientów za dużo nie było, dlatego siedziałyście za barkiem, Ty miałaś głowę położoną na blacie, a twoja koleżanka mówiła ci o swoim chłopaku.
- Unnie – powiedziałaś – czemu tak jest, że dziewczyny chcą mieć oppę, a chłopaki chcą noonę?
- Bo każdy chce mieć kogoś, kto będzie się nim opiekować. U mnie też tak było, mój chłopak chciał mieć noonę, a ja jestem od niego młodsza i powiedział, że mu to nie przeszkadza.
- Nigdy nikogo nie znajdę… Zawsze to ja jestem najmłodsza, dopiero rok temu skończyłam 18 lat, dlatego mogłam tutaj przyjechać.
(Hey Mamachita nega~ ) Ayayaya, nie przesadzaj. Zawsze się ktoś znajdzie, kto się w tobie zakocha ze wzajemnością… Właśnie! Agnieszka, będę mogła wyjść dzisiaj wcześniej? Zastąpisz mnie? Bo idę na randkę.
- Jasne, i tak mamy dziś mało klientów.
    Jeszcze z dwie godziny posiedziałyście razem, a potem ona poszła, zostawiając Ciebie samą. Poszłaś na zaplecze po swoją książkę, a w tym czasie ktoś wszedł do kawiarenki, dzwoneczek nad drzwiami zadzwonił. Szybko podeszłaś do stolika przy którym znajdowała się trójka Koreańczyków, jednego z nich dobrze znałaś, był twoim kolegą i sąsiadem.
   Gdy wprowadziłaś się do Seulu nie znałaś nikogo, zamieszkałaś w bardzo małym domku, po bardzo niskiej cenie, co dziwne – rodzice Ci go kupili. Pewnego dnia gdy szłaś do sklepu uzupełnić zapasy, ponieważ twoja lodówka zaczynała świecić pustkami, wpadłaś na kogoś. Jak się potem okazało, był to twój sąsiad – Kwak Youngmin. Nie bywał często w tych okolicach, obok ciebie znajdował się dom jego rodziców, wtedy akurat przyjechał w odwiedziny na parę tygodni. Z czasem zostaliście przyjaciółmi. Bardzo dobrze się dogadywaliście, jednak on miał prace, ty także, do tego jeszcze szkoła, coraz rzadziej się spotykaliście.
- Agnieszka! – krzyknął Aron – tęskniłem. – uśmiechnął się, a Ty odwzajemniłaś ten gest.
- Ja też, ale po co przyszliście? Coś podać? – mówiłaś to z szerokim uśmiechem, tak jak Ci kazano. Nie ważne do kogo, zawsze promienny wyraz, by klienci poczuli się tak trochę swobodnie, jak w domu.
- Bubble tea, moje ulubione razy trzy.
- Okay, zaraz podam, jakieś ciasto do tego?
- Chcecie coś? – zapytał swoich kolegów, jeden z nich był jakby nieobecny, cały czas patrzył się na ciebie, co było trochę krępujące.
- Ren! – stuknął go w głowę twój przyjaciel – chcesz jakieś ciasto?
- Em… Może sernik?
- Dobrze, zaraz przyniosę, tylko Aron, błagam nie krzycz tak.  – chłopak pokiwał głową, na znak, że zrozumiał.
   Poszłaś do barku i zabrałaś się za przygotowywanie buble tea i układaniem ciasta na talerzyki. Z daleka słyszałaś rozmowę chłopców, jakoś nie obchodziło Cię o czym mówią, do czasu, gdy usłyszałaś, że rozmawiają o Tobie.
- Aron – odezwał się blond włosy, który wcześniej gapił się na Ciebie – czy tamta kelnerka to twoja noona?
- Ani, to moja koleżanka, jest młodsza.
- A… Jest może z kimś, ma chłopaka? – pytał lekko zawstydzony, pewnie nie zdawał sobie sprawy, że pomieszczenie było takie małe, że bez problemów, bardzo dobrze słyszałaś o czym mówił.
- Nie ma… Nigdy nie miała. – odpowiedział.
   Podeszłaś z zamówieniem do ich stolika, na trzech talerzykach, było ułożone ciasto, które było ładnie udekorowane, do tego taka sama ilość buble tea. Położyłaś przed każdym to co zamówili i chciałaś już odejść, ale Aron poprosił ciebie byś usiadła z nimi.
- A więc, Aga, to jest Ren, a to Baekho. Opowiadałem Ci o zespole, więc masz szanse poznać takie piękności jakimi my jesteśmy.
- Aron, no nie przesadzaj. – zaśmiałaś się cichutko – Um, więc, ja jestem Agnieszka.
- Nie jesteś stąd, prawda? – zapytał Baekho.
- Nie, rok temu się tutaj dopiero przeprowadziłam, jestem z Polski.
- Polki są bardzo ładne. – słowa Ren’a wywołały u ciebie różowe plamy na policzkach, a już myślałaś, ze nie potrafisz się rumienić.
- Kiedyś pojedziemy znowu do Polski, fajnie było. Baekho, żałuj, że ciebie nie było.
- Cieszę się, że się wam mój ojczysty kraj podoba. – kolejny uśmiech z twojej strony.
   Za długo z nimi nie pogadałaś, bo do kawiarenki przyszli nowi klienci, którymi musiałaś się zająć, niestety taka praca. Zebrałaś zamówienia i poszłaś je zrealizować, niestety te przygotowanie trwało trochę dłużej, bo wybrali z listy takie rzeczy, z którymi miałaś problem z przygotowaniem. Ze stresu, że coś Ci nie wychodzi zaczęły Ci się trząść ręce. Wszystko z nich wypadało, czułaś na sobie wzrok wszystkich osobników z pomieszczenia. Cicho klnęłaś na wszystko w swoim pierwszym języku.
- Aga, gwenchana? – podszedł do ciebie Ren. Szybko odwróciłaś się do niego, wtedy wasze oczy się spotkały, a bardzo chciałaś ukryć przed nim, że płaczesz.
- Gwenchana – szybko otarłaś łzy i wróciłaś do poprzedniej czynności. – Ren – chłopaka przeszły ciarki po plecach gdy wypowiedziałaś jego pseudonim, było to dla niego dosyć przyjemne uczucie. - możesz wrócić na swoje miejsce, dam rade.
    Młody mężczyzna wrócił na swoje miejsce, a Ty zabrałaś się za sprzątanie i ponowną próbę przygotowywania. Tym razem Ci się udało i zaniosłaś do właściwego stolika, przepraszałaś, że musieli tak długo czekać, i wytłumaczyłaś im sytuację. Co dziwne, oni nic nie zrobili, nawet zapłacili z napiwkiem, a myślałaś, że zrobią tak jak większość bogaczy, którzy nie mają czasu na jakieś guzdranie się kelnerki.
- Aga, do której dziś pracujesz? – zagapiłaś się i nawet nie usłyszałaś, że ktoś do ciebie mówi – Agnieszka!
- Nie drzyj się Aron, co chcesz?
- O której kończysz?
- Em… Za pięć minut… - odpowiedziałaś po sprawdzeniu aktualnej godziny.
- Co powiesz na to byś u nas została na noc? Przedstawię cię reszcie, będzie fajnie.
- Wiesz, że nie mogę, bo jutro mam do szkoły na rano.
- Jutro jest sobota.
- Serio? No to mam na 10 do pracy.
- Czyli porywam Cię i idziesz z nami.
- Eh… Dobrze. To czekajcie zaraz wrócę.
   Poszłaś na zaplecze się przebrać i spakować. Tymczasem, chłopcy obmyślali jakiś plan tylko im znany. Ren był bardzo szczęśliwy kiedy zgodziłaś się. Zakochał się w tobie już od pierwszego wejrzenia. Jednak nadal myślał, że jesteś dla niego nooną, to co Aron powiedział jakoś nie docierało do niego. Czuł się młodszy od ciebie. Podziwiał twój piękny, promienny uśmiech, przez który niektórzy zapominali jak się mówi, do tego twoje cudne, duże, piwne oczy zdobiły twoją delikatną, jaśniutką twarzyczkę. I ta nieskazitelna cera, nie używałaś podkładów, tylko korektor w niektórych miejscach i puder, a oczy podkreślałaś eyeliner’em i rzęsy przedłużałaś tuszem. Tylko tyle, nic więcej Ci nie było potrzebne, może od czasu do czasu coś na usta.
   Ubrana i spakowana wyszłaś do nich i zabrałaś się za sprzątanie, od razu zaproponowali ci pomoc, więc się zgodziłaś, by nie stali bezczynnie i by to szybciej zleciało. Zamknęłaś kawiarenkę i chciałaś wziąć torbę na ramię, jednak Baekho zabrał Ci ją twierdząc, że jest za ciężka. Jak na kwietniowy wieczór, no prawie noc, było bardzo zimno, a w twoim ubraniu nie było żadnych kieszeni. Ren zauważył, że się trzęsiesz, więc złapał Cię za dłoń i obie, splecione włożył do kieszonki w swojej kurtę, spojrzałaś się na niego zarumieniona, jednak on nic nie powiedział. Całą drogę szłaś czerwona na twarzy, dopiero pod ich domem zabrałaś swoja rękę.
- Chłopaki mamy gościa! – krzyknął Youngmin. Od razu podeszła do was pozostała dwójka.
- Ooo, Annyeong, jestem JR, a tak dokładniej to Kim Jonghyun.
- A ja Minhyun, Hwang Minhyun.
- Miło mi. – ukłoniłaś się – Nazywam się Agnieszka.
- Aga dzisiaj zostaje u nas na noc – powiedział Aron. – ach właśnie, no jak JR używa pseudonimu to Ren też, on się nazywa Choi Minki. – kolejny raz się ukłoniłaś i przypomniałaś sobie zdarzenie jakie miało miejsce chwilę temu. Znowu na twoje bialutkie policzki wyszedł czerwony rumieniec.
- Rozgość się, zaraz zrobię ci coś do picia, kawa czy herbata?
- Zieloną herbatę można?
- Jasne, zaraz zrobię – no i Youngmin poszedł chyba do kuchni, a Ciebie reszta zaprowadziła do salonu.
- Ja też mam pseudonim – rzekł Baekho – normalnie nazywam się Kang Dongho.
- Um, miło mi.
   Po chwili dostałaś swoją zieloną herbatkę i zaczęłaś rozmawiać z chłopakami, o wszystko musieli się ciebie wypytywać. Nie spodziewałaś się, że są tak bardzo mili. Do późna gadaliście i graliście w przeróżne gry. Jednak wiadomo, zmęczenie z czasem brało górę i prawie zasypiałaś na siedząco. Minki, jako, że był najmłodszy dał Ci swoje ubrania na przebranie. Mimo wszystko i tak były na ciebie za duże. Upierałaś się, że będziesz spać w salonie, bo nie chciałaś się im narzucać, ale maknae powiedział, że jesteś ich gościem i nie możesz tam spać, Potem coś cicho wymamrotał, że ma duże łóżko. Wolałaś w tamtej chwili za bardzo nie wnikać w to.
- Aga, idź się umyć, ja zaraz rozściele łóżko… Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać moja obecność, będę spać na podłodze. – mówił Ren.
- Zwariowałeś?! To twoje łózko, ja mogę spać na podłodze.
- Jeszcze zachorujesz czy coś.
- Ja zawsze mogę wziąć chorobowe w pracy, a ty? Masz fanki, które i tak się o ciebie martwią, wiec ty zajmujesz łóżko, a ja podłogę.
- Jak tak, to razem śpimy w jednym łóżku.
- M-mwoch? – zająknęłaś się zawstydzona.
- To będzie chyba najlepsze rozwiązanie.
   Szybko zniknęłaś za drzwiami łazienki by chłopak nie zobaczył twoich czerwonych policzków. Wzięłaś szybki prysznic i wysuszyłaś włosy. W pokoju czekał na ciebie już blondyn, wszystko byłoby w porządku, gdyby nie leżał bokiem na łóżku BEZ KOSZULKI. Myślałaś, że chłopak chce Ciebie zabić, żebyś przestała oddychać, czy w jakiś inny sposób. Chciałaś się ni patrzeć na niego, jednak oczy same tam wędrowały. Ren mimo, że był delikaty, i wrażliwy, to patrząc na niższe jego partie, nie powiedziałabyś, ze ten brzuch z dobrze zarysowanym abs’em i te umięśnione ręce należą do takiego ślicznego chłopca.
   Stałaś tak, aż Minki zaczął coś mówić, co dla Ciebie nie miało znaczenia, gdyż on wstał i podszedł. Jakoś kontaktu wzrokowego nie mogłaś z nim złapać, bo cały czas jedynym miejscem w które się tak wpatrywałaś był jego brzuch. Klaskał ci przed oczami, machał, ale to nie było takie interesujące. Otrząsnęłaś się dopiero, gdy poczułaś przyjemny dotyk jego ust na twoich wargach. To był taki delikatny pocałunek, którego nie chciałaś przerywać.
-  Żyjesz? – zapytał, kiedy przerwał tą cudowna chwilę.
- Przez Ciebie już nie.
- Oh, miło. Słodko wyglądasz gdy jesteś zakłopotana i się rumienisz.
- E-eh? – szybko zakryła dłońmi swoja twarz.
- Nie zakrywaj się, jesteś piękna… Ach! Zapomniałem się spytać... Jesteś moją nooną?
 - N-nie, z tego co Aron mi mówił, to jestem od was młodsza mimo wszystko.
- Z którego rocznika jesteś?
-  1996…
- Czyli jestem twoim oppa! – wykrzyczał szczęśliwy.
   Byłaś zdziwiona jego zachowaniem, myślałaś, że w jakiś sposób będzie smutny, bo jesteś od niego młodsza. Pogadaliście jeszcze przez chwilę i zasnęłaś razem z nim pod jedna kołdrą. Jeszcze niedawno mogłaś tylko pomarzyć o takiej scenie. Jeszcze do tego pocałował Ciebie, skradł Twój pierwszy pocałunek, na który bardzo czekałaś.
    Od tamtego dnia oraz nocy minęły już dwa miesiące, szybko Ren poprosił Ciebie, czy zostaniesz jego dziewczyną. Płakałaś wtedy i nie wiedziałaś, jak przestać, oraz jak się mówi. Niestety, wasz związek jest na razie nieoficjalny, postanowiliście, że nie będziecie tego ujawniać, bo fanki by ciebie zabiły. O was wiedzą tylko jego koledzy z zespołu, ich menager i Twoja przyjaciółka. To grono puki co wam wystarcza.
- Ren, dlaczego mnie wybrałeś?  Nie chciałbyś być z jakąś nooną?
- Hm… Na początku myślałem, że ty nią jesteś. Kiedy powiedziałaś mi o swoim wieku poczułem, że chce się tobą zaopiekować, może nie jestem jakiś doświadczony czy silny, ale wiedz, że Ciebie kocham.


- Ja Ciebie też Oppa. 

~Narica

_________
Końcówkę zwaliłam, wiem to. >,< 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz