Jesienny wieczór w Seoulu… To właśnie ten wieczór zapadł w pamięci Chunji’ego
najbardziej. A czemu? Bo był on dla niego bardzo wyjątkowy. A niby nic na to nie wskazywało, ale jednak stało się! To właśnie tego wieczoru, kiedy z kolegami z
zespołu szedł do sklepu znajdującego się niedaleko wytwórni Top Media zdarzyła się nieoczekiwana przez nikogo rzecz. Kiedy
tak szli usłyszeli nagle
jadącą deskorolkę. Chwilę potem Chunji leżał na ziemi a obok niego jakaś postać. Nieznana nikomu osoba wstała, podniosła swój sprzęt i stanęła nad chłopakiem, na którego wjechała. Po dokładniejszych oględzinach chłopak stwierdził, że potrąciła go
dziewczyna.
- Yah! Jesteś ślepy, czy co? Nie widzisz, że ktoś jedzie naprzeciwko ciebie?! Czy po prostu lubisz wchodzić ludziom pod koła!? - wrzeszczała.
Wszyscy stali jak wryci i nikt nie mógł wydobyć z ciebie słowa. Nieznajoma popatrzyła na nich pogardliwie, rzuciła tylko szybkie „Phy” i odjechała.
„Co tu właściwie zaszło?”. Nikt tego nie wiedział, ale Chunji cały czas odtwarzał to wspomnienie. Dziewczyna średniego wzrostu z długimi włosami w kolorze ciemnej czekolady. Te piękne ciemne oczy i łagodne rysy twarzy. Była piękna, ale miała też cięty język. Jej sylwetka… Nie mógł się temu przyjrzeć, gdyż była ona ubrana w szeroką bluzę i spodnie dresowe. Ale czemu tak o tym rozmyślał? Czemu?! Czyżby coś do niej poczuł? Chyba nie… Przecież nie mógł… Pewnie po prostu jeszcze nie doszedł do siebie po tym zdarzeniu. To był pierwszy raz, kiedy ktoś tak na niego nawrzeszczał, nie mówiąc już o potrąceniu. Nadal czuje ból po uderzeniu kością ogonową w chodnik. Ale… Czy to było ważne? Teraz jedyne, co ma ochotę zrobić, to położyć się spać. Poprawił poduszkę i wygodnie ułożył się na łóżku. Oddał się w objęcia Morfeusza.
- Yah! Jesteś ślepy, czy co? Nie widzisz, że ktoś jedzie naprzeciwko ciebie?! Czy po prostu lubisz wchodzić ludziom pod koła!? - wrzeszczała.
Wszyscy stali jak wryci i nikt nie mógł wydobyć z ciebie słowa. Nieznajoma popatrzyła na nich pogardliwie, rzuciła tylko szybkie „Phy” i odjechała.
„Co tu właściwie zaszło?”. Nikt tego nie wiedział, ale Chunji cały czas odtwarzał to wspomnienie. Dziewczyna średniego wzrostu z długimi włosami w kolorze ciemnej czekolady. Te piękne ciemne oczy i łagodne rysy twarzy. Była piękna, ale miała też cięty język. Jej sylwetka… Nie mógł się temu przyjrzeć, gdyż była ona ubrana w szeroką bluzę i spodnie dresowe. Ale czemu tak o tym rozmyślał? Czemu?! Czyżby coś do niej poczuł? Chyba nie… Przecież nie mógł… Pewnie po prostu jeszcze nie doszedł do siebie po tym zdarzeniu. To był pierwszy raz, kiedy ktoś tak na niego nawrzeszczał, nie mówiąc już o potrąceniu. Nadal czuje ból po uderzeniu kością ogonową w chodnik. Ale… Czy to było ważne? Teraz jedyne, co ma ochotę zrobić, to położyć się spać. Poprawił poduszkę i wygodnie ułożył się na łóżku. Oddał się w objęcia Morfeusza.
Właśnie weszłam do
swojego mieszkania i delikatnie odłożyłam swoją deskę na bok. Obchodziłam się z nią bardzo ostrożnie, gdyż była ona moją ulubioną. Bez zbędnych ceregieli
ogarnęłam się i skierowałam w stronę sypialni. Pomimo tego, że miałam dopiero
17 lat, mieszkałam już sama. Kiedy moi rodzice dowiedzieli się, że chcę zostać gwiazdą K-pop’u nie chcieli bym dalej mieszkała w ich domu. Uważali, że w ten sposób tylko niepotrzebnie wydają na mnie pieniądze. Utrzymywałam się z marnej pensji, jaką dostawałam za pracę w sklepie, który znajdował się niedaleko wytwórni. Położyłam się na łóżku i nie myślałam już o niczym. Po prostu zasnęłam.
Z rana usłyszałam budzik,
który oznajmiał, że pora do szkoły. Wstałam więc i zaczęłam się szykować. Około pół godziny później byłam już w drodze do szkoły. Dzisiaj miałam egzaminy zaliczeniowe. Po prostu zajebiście. Weszłam do sali przydzielonej mojej
klasie. Dosłownie parę minut później do klasy wszedł nauczyciel i rozdał nam testy. Dzisiaj mieliśmy pisać takich 5, każdy trwał godzinę. Zaraz po szkole wybrałam się do pracy.
Normalnie dzień, jak co dzień. Ubrałam ciuchy
pracownicze i zabrałam się do roboty. Na szczęście nie było dzisiaj dużo klientów, wiec miałam chwile spokoju. Po skończonej pracy poszłam do wytworni na ćwiczenia. Dzisiaj miałam zajęcia tańca i śpiewu.
Z pokoju treningowego wyszłam o godzinie 20 i poszłam jeszcze popracować. W sklepie siedziałam do 23 i zbierałam się do domu. Na nogi założyłam rolki i
wyruszyłam w drogę. Po wyjściu z miejsca pracy czekała na mnie niespodzianka. Zza rogu wychodziła grupka chłopaków, ale że ani ja, ani oni nie zauważyliśmy przeszkody, wpadliśmy na siebie. Okazało się, ze to ci sami
chłopcy, na których wpadłam poprzedniego dnia i dzisiaj wjechałam w tego samego chłopaka. Dzisiejszy upadek był boleśniejszy niż wczorajszy i ciężej było mi wstać, mając rolki na nogach.
- Yah! Znowu ty? Czy
codziennie będziesz wchodził mi pod kola?
Jeden z nich złapał cię za nadgarstek i także zaczął wrzeszczeć:
- Nie krzycz na hyunga!
Powinnaś patrzeć jak jeździsz, a nie
ludzi obwiniać!
- Niel morda w kubeł i puść tę dziewczynę, bo jej nadgarstek wykręcisz!
Ten, który to wykrzyknął zaraz stanął obok tak zwanego Niela i przywalił mu w głowę. Odwrócił się do mnie i spokojnie zaczął:
- Przepraszam za niego.
Jestem C.A.P i jestem tak jakby liderem zespołu Teen Top. To L.Joe, Niel, Ricky,
Changjo, a chłopak, w którego chyba bardzo lubisz wjeżdżać to Chunji. Słyszałaś może o nas kiedyś?
- Tak, słyszałam. CEO o was gadał.
Patrzyli na ciebie jak na wariatkę.
- No co?
- No co?
- Ale jak to... CEO? - spytał L.Joe.
Pokiwałam głową.
- Jestem trainee w tej samej wytwórni, co wy. A teraz jeżeli nie macie nic przeciwko, pozwólcie mi, że sobie już pójdę.
Pokiwałam głową.
- Jestem trainee w tej samej wytwórni, co wy. A teraz jeżeli nie macie nic przeciwko, pozwólcie mi, że sobie już pójdę.
Nie czekałam
na odpowiedź i pojechałam do domu.
Następnego dnia zajęcia odbywałam na sali gimnastycznej. Trener kazał mi ćwiczyć na wysokości. Weszłam na równoważnię gimnastyczną i zaczęłam wykonywać proste ćwiczenia, gdy wtem na sali rozległ się huk.
- A więc mówiła prawdę! Jest trainee w naszej wytwórni!
Właśnie się zorientowałam, że całe Teen Top wleciało na salę, a ja znalazłam się na ziemi... Upadek w dwóch metrów tak trochę boli...
- Yah! Przestraszyłeś ją! Niel, ty debilu uważaj czasem trochę, bo przez
przypadek kogoś zabijesz!
Gdy spojrzałam w górę zobaczyłam osiem pochylonych twarzy. Tak, OSIEM! Trener zaczął na mnie wrzeszczeć, że nie uważałam i mogłam zrobić sobie i innym krzywdę (chyba miał na myśli siebie, bo tylko on był najbliżej). Szybko zebrali mnie z podłogi i położyli na kanapie. Bolała mnie przede wszystkim klatka piersiowa. A co najciekawsze, to spadłam na piersi... NA PIERSI! Amortyzator z nich lipny i tylko pogarszały ból. Jeden przez drugiego coś gadali. Nawet na chwilę jadaczki im się nie zamykały. No nieźle! Jeszcze bólu głowy się nabawię jak tak gderać będą! Nie wytrzymałam i aż musiałam sobie wrzasnąć.
- Morda w kubeł, bo w kiblu potopię!
Gdy spojrzałam w górę zobaczyłam osiem pochylonych twarzy. Tak, OSIEM! Trener zaczął na mnie wrzeszczeć, że nie uważałam i mogłam zrobić sobie i innym krzywdę (chyba miał na myśli siebie, bo tylko on był najbliżej). Szybko zebrali mnie z podłogi i położyli na kanapie. Bolała mnie przede wszystkim klatka piersiowa. A co najciekawsze, to spadłam na piersi... NA PIERSI! Amortyzator z nich lipny i tylko pogarszały ból. Jeden przez drugiego coś gadali. Nawet na chwilę jadaczki im się nie zamykały. No nieźle! Jeszcze bólu głowy się nabawię jak tak gderać będą! Nie wytrzymałam i aż musiałam sobie wrzasnąć.
- Morda w kubeł, bo w kiblu potopię!
Nie pomogło mi to w żaden sposób na ból, ale chociaż następnej
dolegliwości mogłam zapobiec.
- Nic ci nie jest? Jesteś cała? Dzwonić po pogotowie?
Albo od razu do szpitala cię zawieziemy?
C.A.P, który według mnie był jednym z najbardziej
kumatych chłopaków z zespołu doprowadzał mnie wręcz do szału! Nie mogłam
wytrzymać z frustracji, złapałam lidera za koszulkę i przyciągnęłam do
siebie.
- Jak nie zamkniesz jadaczki, to kto inny będzie
musiał jechać do szpitala.
Kiedy go puściłam wszyscy patrzyli na mnie ze strachem. W końcu
cisza. Nagle zorientowałam się, że jednego z nich brakuje. Wtedy właśnie
otworzyły się drzwi i wszedł przez nie Chunji.
- Przyniosłem kompresy chłodzące. Weź.
Podał mi kilka paczuszek zbawiennego zimna. Chociaż on jeden ma trochę szarych komórek, które jeszcze pracują. Od razu przyłożyłam je w bolące miejsce. Wtedy odezwał się sprawca tego wszystkiego.
- Co dokładnie cię boli?
Popatrzyłam na niego jak na ostatniego idiotę.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście! Co to takiego?
- Idź się zabić!
To mówiąc przywaliłam mu jednym z okładów. Ze zdziwieniem spoglądał to na mnie, to na okład. W końcu spojrzał na członków zespołu.
- Czy ja coś źle powiedziałem?
Wszyscy wzruszyli ramionami. Kurwa cofam... Wszyscy są debilami. Na nieszczęście na salę wszedł trener z jakimś facetem.
- Wezwałem medyka.
- Przyniosłem kompresy chłodzące. Weź.
Podał mi kilka paczuszek zbawiennego zimna. Chociaż on jeden ma trochę szarych komórek, które jeszcze pracują. Od razu przyłożyłam je w bolące miejsce. Wtedy odezwał się sprawca tego wszystkiego.
- Co dokładnie cię boli?
Popatrzyłam na niego jak na ostatniego idiotę.
- Mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Oczywiście! Co to takiego?
- Idź się zabić!
To mówiąc przywaliłam mu jednym z okładów. Ze zdziwieniem spoglądał to na mnie, to na okład. W końcu spojrzał na członków zespołu.
- Czy ja coś źle powiedziałem?
Wszyscy wzruszyli ramionami. Kurwa cofam... Wszyscy są debilami. Na nieszczęście na salę wszedł trener z jakimś facetem.
- Wezwałem medyka.
Jeszcze dobrze nie zdążyli podejść a mężczyzna za nim
dostał w głowę kompresem.
- Spierdalaj! - wrzasnęłam do medyka.
- Uspokój się! - krzyknął trener. - Chyba nie chcesz, żeby CEO się o wszystkim dowiedział?
- Uspokój się! - krzyknął trener. - Chyba nie chcesz, żeby CEO się o wszystkim dowiedział?
Podniosłam się z kanapy. Teen Top patrzyło na mnie ze
strachem.
- Chyba nie chcesz, żeby się dowiedział, kto nie przestrzegał BHP w czasie trwania pracy.
Popatrzył znacząco na lekarza i rzucił ciche "wychodzimy". Kiedy opuścili salę C.A.P zwrócił się do mnie.
- Chyba nie chcesz, żeby się dowiedział, kto nie przestrzegał BHP w czasie trwania pracy.
Popatrzył znacząco na lekarza i rzucił ciche "wychodzimy". Kiedy opuścili salę C.A.P zwrócił się do mnie.
- Ale to przez Niel'a! Czemu on by miał za to
oberwać?
Jedyne co mogłam zrobić to głośno westchnąć i
wytłumaczyć im jak sześciolatkom.
- Przy ćwiczeniach na wysokości pod ćwiczącym powinien być materac. Im wyżej tym grubszy. Powinien też poinformować osoby trzecie o ćwiczeniach nawet głupią kartką na drzwiach. Jednakże trener ma to w dupie, bo mu się nie chce.
- Przy ćwiczeniach na wysokości pod ćwiczącym powinien być materac. Im wyżej tym grubszy. Powinien też poinformować osoby trzecie o ćwiczeniach nawet głupią kartką na drzwiach. Jednakże trener ma to w dupie, bo mu się nie chce.
Miny chłopaków mówiły "Tell me more". Miałam już dość ich
towarzystwa.
- A wy przypadkiem do cholery jasnej nie macie zajęć!?
- A wy przypadkiem do cholery jasnej nie macie zajęć!?
Patrzyli jeden przez drugiego i to
Chunji zebrał się w sobie żeby powiedzieć dwa zdania, których się bałam.
- Nie, nie mamy. Także możemy
się tobą zająć.
Za jakie grzechy? Czy to za
to, że chciałam zostać gwiazdą? Nie no, po prostu zajebiście! Jeszcze tylko
brakuje tu CEO w stroju różowego króliczka i trenera w spódniczce i
kabaretkach. A! Jeszcze Andy jak przyjdzie w stroju francuskiej pokojówki to
już będzie komplet! Normalnie cyrk na kołach! Jak się wyrwać z wytwórni, żeby
mieć chwilę wolnego czasu? Mam! Wstałam z kanapy. Nie było lekko, ponieważ
nadal bolała mnie klatka piersiowa, ale czego się nie zrobi dla świętego
spokoju.
- Gdzie się wybierasz? -
spytał Changjo.
- Tam, gdzie wy nie możecie.
Poszli za mną. Niestety dla
nich droga skończyła się przy drzwiach do damskiej toalety a ja mogłam
posiedzieć w jednej z kabin mając spokój od Teen Top. Nareszcie! Wolność!
W łazience siedziałam przez dłuższy czas i stwierdziłam, że chyba już sobie poszli. Wyszłam z
łazienki i... Przywaliłam głową prosto w klatę Chunji'ego... No na serio?!
Zespół przez ten cały czas siedział pod łazienką?!
- Cholera! Znowu wy?!
- A ty znowu wpadłaś na
Chunji'ego - powiedział C.A.P.
Czemu? Dlaczego nie mogą się
odwalić?! I tak jak wrócę na salę to trener da mi ostry wycisk po tym jak go
potraktowałam, więc nie potrzeba jeszcze ich, żeby mnie dobić.
- Słuchajcie. Byłabym
wdzięczna jeśli, że tak powiem odwalilibyście się i dali mi spokój.
Chunji popatrzył po
chłopakach i zwrócił się do mnie.
- Dobrze. Skoro tak bardzo
tego chcesz... Chodźcie chłopaki! W końcu to nasz dzień wolny.
Reszta posłusznie skierowała
się do drzwi. Zaczęłam iść w drugą stronę, ale upadłam na podłogę i zakaszlałam
krwią. Chunji odwrócił się i ze strachem w oczach podbiegł do mnie.
- Nic ci nie jest?
Nie odpowiedziałam mu. Krew
zaczęła lecieć mi z nosa.
- Chłopaki zawołajcie
lekarza! Dzwońcie po pogotowie!
C.A.P pobiegł po doktora,
Niel i Changjo do CEO a L.Joe dzwonił po pogotowie. Chunji podniósł mnie i
zaniósł na kanapę, która znajdowała się na korytarzu. W jego oczach widać było
strach i niepokój. Dlaczego zmęczenie musiało się ukazać akurat teraz? Czemu
nie w domu? Nienawidzę, kiedy ktoś się o mnie martwi.
- Saero, dlaczego nic nie
powiedziałaś?
Skąd Chunji zna moje
imię?
- Ale co nie powiedziałam? Że jestem skrajnie wykończona wszystkim co się wokół dzieje? Że gdy tylko dłużej poćwiczę albo bardziej się zdenerwuję, to krew leci mi z nosa? Niby komu miałam to powiedzieć? Przecież to i tak by nic nie zmieniło!
Chunji przywarł do mnie i uwięził w objęciach. Przez szok nie wiedziałam co mam zrobić. Trwałam w bezruchu. Po kilku minutach przybyli Ceo, lekarz i pogotowie. Zrobił się niezły bajzel. Ratownicy zabrali mnie do szpitala a wraz z nami jechał Chunji.
- Ale co nie powiedziałam? Że jestem skrajnie wykończona wszystkim co się wokół dzieje? Że gdy tylko dłużej poćwiczę albo bardziej się zdenerwuję, to krew leci mi z nosa? Niby komu miałam to powiedzieć? Przecież to i tak by nic nie zmieniło!
Chunji przywarł do mnie i uwięził w objęciach. Przez szok nie wiedziałam co mam zrobić. Trwałam w bezruchu. Po kilku minutach przybyli Ceo, lekarz i pogotowie. Zrobił się niezły bajzel. Ratownicy zabrali mnie do szpitala a wraz z nami jechał Chunji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz