Opowiadanie dla : Kim Hye Won
Przepraszam, że tak długo, ale moja wena, raz była, a raz nie :/. Mam Nadzieję, ze ci sie spodoba i oto chodziło :). I mam nadzieję, ze jest długie (jak dla mnie jest! - 1757 słów ^^)
Dziękuję za pomoc dziewczynom :3 Bardzo mi pomogłyście!
Miłego czytania :D ♥♥♥
***
Siedziałaś
pod klasą oczekując dzwonka. Twoja mama kazała ci iść do szkoły mimo iż
strasznie ci się nie chciało. Byłaś najlepszą uczennicą w klasie, lecz byłaś
także strasznie leniwa. Twój kolega z klasy chciał, żebyś dawała mu
korepetycję, jednak odmówiłaś. Szybko znajdowałaś jakieś wymówki.
*Dryń, dryń*
Weszłaś
razem z innymi uczniami do klasy. Pomieszczenie było nie za duże, nad tablicą
znajdowała się dość sporych rozmiarów flaga Korei Południowej, a z tyłu sporo
szafek.
- Chciałbym
wam przedstawić nowego ucznia, od dziś będzie chodził z wami do klasy,
przyjmijcie go ciepło. – oznajmił nauczyciel.
- Hello, my name is Luhan. I'm not good in Korean. I'm better in English, sorry. (Cześć, mam na imię
Luhan. Nie mówię dobrze po koreańsku. Lepiej mówię po angielsku, przepraszam.) – przedstawił się Chińczyk.
Zauważyłaś,
ze w zasadzie każdy patrzył się na niego z pytającą miną, gdyż w tej szkole
mało kto znał dobrze angielski. Jedynie ty rozumiałaś go bardzo dobrze. Musiałaś wyprowadzić się z ojczystego kraju,
ponieważ twoi rodzice dostali tu lepszą, i bardziej opłacalną pracę. Od
początku roku szkolnego jakoś zdążyłaś się już przyzwyczaić do tutejszego trybu
nauczania.
- Karina! –
z zamyśleń wyrwał cię głęboki głos nauczyciela od matematyki. Nie lubiłaś go,
na pierwszej lekcji, gdy nie znałaś języka zaczął cię o wszystko związane z
przedmiotem wypytywać, a jak napisał na tablicy przykład, to go w ogóle nie
zrobiłaś, bo nie wiedziałaś co to za znaki, w dawnej szkole do tego jeszcze nie
doszliście. Dostałaś najsłabszą ocenę. Musiałaś szybko nadrabiać przerobiony
przez nich materiał - Mogłabyś zaopiekować
się Luhan’em?
- Arasso.. - powiedziałaś niechętnie. - Okay, Luhan, please
come to me, I can teach you Korean. My English is the best in the class. (Dobrze, proszę chodź do mnię, mogę cię
nauczyć Koreańskiego. Mój angielski jest najlepszy w klasie)
- Yeah, good
luck (powodzenia) - uśmiechnął się
szeroko, ty jednak nie odwzajemniłaś tego.
- Do you
know hangul? (Czy wiesz co to hangul?)
- No... (nie)
*O Siwonie...
będę musiała mu zapewne wszystkie notatki przekładać na angielski. *- pomyślałaś
Na lekcji przyłapałaś
chłopaka na dyskretnym spoglądaniu w twym kierunku. Na przerwie cała klasa
przeleciała do waszej ławki i zaczęli się go wypytywać o różne rzeczy, jednak
chińczyk był bardzo zagubiony i nie rozumiał o co go pytali. Potem wyszłaś z
klasy, a on za tobą.
- Um.... You
are Karina, yes? (Ty jesteś Karina?) –
zapytał.
- Yes. So...
When can I teach you Korean ? And where? (Tak. Więc… Kiedy mogę uczyć ciebie
koreańskiego? I gdzie?)
- Today,
hmm... maybe in my house? (Dzisiaj, hmm…
może w moim domu?)
- Okay....
Poszłaś pod
klasę. Reszta zajęć minęła ci bardzo szybko. Napisałaś do swojej mamy, że
musisz iść uczyć nowego języka. Szłaś za blondynem próbując dotrzymać mu tempa.
- Where is
your home? (Gdzie jest twój dom?) –
postanowiłaś przerwać tą niezręczną ciszę
Lu
stanął przed tobą wskazując na duży biały dom. Był cudny! Taki jaki sobie
kiedyś wymarzyłaś. Do tego miał wielki ogródek. No pałac normalnie.
- Omo! This
is your house? It's so
large and wonderful. (To jest twój dom?
Jest tak duży i wspaniały) – zachwycałaś się budynkiem, nie zauważyłaś nawet,
ze on ci się cały czas przyglądał.
Nic na to
nie odpowiedział, otworzył budynek, a ciebie wpuścił pierwszą. Wnętrze również
było przepiękne. Zastanawiałaś się ile to wszystko musiało kosztować. Po chwili
niezauważalnie podszedł do was malutki bury kociak. Wyglądał jak puszysty
kłębek. Miał duże niebieskie oczka, z tego co orientowałaś się w kocich rasach
to on był persem. Zawsze chciałaś mieć kota, jednak rodzice ci na to nie
pozwalali.
- So…
(więc…) – rozbrzmiał głos blondyna po długiej ciszy.
- Oh… Okay, what
first? (co najpierw?)
- Maybe
hangul (może hangul) – odpowiedział.
Uczyłaś go
bardzo długo, bo nawet nie zauważyłaś kiedy zrobiło się ciemno na dworze, a jak
napisałaś do rodzicielki, że zaraz będziesz się zbierać, ta opowiedziała, żebyś
te noc spędziła u kolegi, bo jest za ciemno i nie wiadomo kto może czaić się na
ulicy.
Chłopak już
rozpoznawał poszczególne litery i nawet podstawowe zwroty. Byłaś z siebie
dumna, sprawdziłaś się jako nauczycielka. Luhan zaproponował ci, żebyś spała w
jego pokoju, a on prześpi się w salonie, jednak ty odmawiałaś. To był przecież
jego dom, nie chciałaś, żeby przez ciebie musiał spać na kanapie. Po namowach
uległaś, więc miałaś spać w jego pokoiku. Jakoś w między czasie cię oświeciło,
ze nie masz ubrań na zmianę. Przy tym zrobiłaś dość zabawną minę przez co twój
znajomy leżał na ziemi i próbował powstrzymać śmiech.
- You look so funny! (Wyglądasz tak zabawnie!) –
udało mu się wydusić pomiędzy napadami śmiechu. W odpowiedzi tylko prychnęłaś i
odwróciłaś głowę w bok.
Dostałaś od
niego przy dużą na ciebie bluzkę z krótkim rękawkiem, chciał dać ci jakieś
dresy, ale gdy tylko spojrzałaś na nie i na siebie zrezygnowałaś z nich.
Powiedziałaś, ze taka długa bluzka ci wystarczy. Mimo iż miałaś pewne obawy, ze
coś ci zrobi to jednak nie przejmowałaś się zbytnio tym. Czułaś się nawet
bardzo dobrze w jego towarzystwie, tak jakbyś znała go już bardzo długo.
W łazience
pokazał ci co gdzie jest, dał ci czyste ręczniki. I zostawił cię samą. Dobrze,
ze zawsze do szkoły nosisz ze sobą kosmetyki, bo po wychowaniu fizycznym zawsze
makijaż ci się zmywał, więc miałaś wszystko w torebce. Czyli nie będziesz
musiała jutro wychodzić bez makijażu.
Wzięłaś
ciepły prysznic. Wytarłaś się ręcznikiem i ubrałaś bluzkę od chłopaka, a włosy
starałaś się jakoś wysuszyć, jednak to było nadaremne. Twoje wilgotne, długie
włosy związałaś w warkocza. Udałaś się do pokoju w którym miałaś spędzić tę
noc. Jak się okazało w pomieszczeniu czekał na ciebie Lu. Był ubrany w
zielony t-shirt a do tego duże zielone spodenki.
- Em… Może
obejrzymy jakiś film? – zdziwiłaś się, bo on to powiedział po koreańsku.
- Czemu nie
– uśmiechnęłaś się.
Była dopiero
dwudziesta druga, więc było za wcześnie na pójście spać. Niestety, musiałaś
oglądać z nim horror. Nie przepadałaś za tym typem filmów, często się ich
bałaś. Kto w ogóle takie coś wymyślił? Zapewne zrobił to bo chciał wystraszyć
małe dziewczynki jak ty. Nie przesadzajmy, mała nie byłaś, jednak nie
gustowałaś w strasznych filmach.
- Um… musimy
to oglądać? – z przyzwyczajenia zaczęłaś mówić do chłopaka językiem, którego
dopiero go uczyłaś.
- Tak! I
love horrors. I don’t know how to say it in Korean. (Kocham horrory. Nie wiem
jak to powiedzieć po koreańsku).
W pierwszych
chwilach seans zapowiadał się ciekawie, ale gdy zaczęły się bardziej krwawe
sceny chowałaś twarz. Najczęściej zasłaniałaś ją dłońmi ale czasem zdarzało ci
się całkowicie odwrócić i byłaś tyłem do ekranu. Później było spokojnie, więc
usiadłaś normalnie. Jednak pod koniec wróciły te „straszne” sceny i
nieświadomie podsunęłaś się i wtuliłaś w prawe ramię blondyna. Luhan dopiero
wtedy zauważył jak bardzo się boisz.
- Shhh… Calm
down, I’m with you (Uspokój się, jestem z tobą) – przytulił cię do siebie i
zaczął głaskać twoje plecy. Czułaś, ze się rumienisz, ale jednak strach tym
razem wygrał i wtuliłaś się w go jeszcze bardziej.
Gdy się
uspokoiłaś zostałaś odprowadzona do pokoju, jednak bałaś się spać sama. Ciągle
miałaś urywki tego filmu przed oczami. Twój kolega zgodził się, ze zostanie z
tobą, chciał tylko do czasu aż zaśniesz, jednak przekonałaś go, żeby spał w tym
pomieszczeniu co ty. Bardzo się dziwiłaś, ze chciałaś spać z chłopakiem,
którego znasz bardzo krótko. Jednak coś ci mówiło, ze on jest miły i nic ci nie
zrobi, oraz się tobą zaopiekuje. A w razie gdy zaczniesz krzyczeć w nocy
zacznie cię uspokajać.
- Dobranoc –
nachylił się nad tobą i ucałował w czoło. Przybrałaś czerwony kolor na twarzy.
*Rano*
Obudziłaś
się dość wcześnie jak na ciebie, rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym się
znajdowałaś. Długo ci zajęło analizowanie wczorajszego dnia. Po jakiś pięciu
minutach przypomniałaś sobie gdzie jesteś. Zobaczyłaś, ze nigdzie nie ma
Luhana. Wstałaś i pomaszerowałaś do kuchni. Tam znalazłaś chłopaka, który coś
gotował.
- Co
gotujesz? – zapytałaś.
- Kimchi,
em… Specjalnie dla ciebie. – udało mu się to wymówić, z lekkim trudem, który
zamaskował swoim pięknym uśmiechem.
Usiadłaś
grzecznie do stołu i czekałaś na posiłek, w trakcie przyglądając się
chińczykowi. Z tej perspektywy wydawał się być cudem na ziemi. Nie zauważyłaś
kiedy, ale twoje serce przyspieszyło na jego widok. Twój kolega położył
jedzonko przed tobą i życzył smacznego, sam poszedł się przebrać. Chwilę
zostałaś sama, ale on szybko wrócił i zaczął robić to co ty. Po skonsumowaniu ty też poszłaś się umyć,
przebrać i umalować. Zabrałaś swoją torbę i poczekałaś na blondyna. Razem
poszliście do szkoły.
Lekcje
zadziwiająco szybko minęły, przed wyjściem udało ci się znaleźć Chińczyka.
- Luhan,
może dziś pójdziemy do mnie? Pouczymy się u mnie. Rodzice są do późna w pracy…
- Jasne.
Zabrałaś
swoje rzeczy z szatni i powolnym krokiem ruszyliście do twojego domu, niestety
znajdował się spory kawałek od budynku, w którym byliście. Szliście w ciszy,
chciałaś ją wiele razy przerwać, ale nie wiedziałaś jak.
- To jest
mój dom… - powiedziałaś, gdy byliście pod malutkim domkiem.
- Jest taki
przytulny…
Weszliście
do środka, a tam usłyszałaś, ze twoja mama nie wyłączyła telewizora.
Pospiesznie poszłaś do salony wyłączyć urządzenie.
- Chodź do
pokoju. - zaprosiłaś Luhan’a do mniejszego pomieszczenia
- Okay, to z
czym masz jeszcze problem?
- Nadal z
hangulem
- Hm... Narysuje
ci poszczególne litery na kartkach a ty je podpiszesz, arasso?
- Ne. Tylko
łatwe, jebal.
- To jest
alfabet, on jest prosty. Nie ma trudnych, czy łatwych znaków.
Wypisałaś
litery na kartkach, i dałaś chińczykowi, żeby je podpisał. Wpatrywałaś się w
okno, po którym zaczęły spływać krople deszczu. A rano nie zapowiadało się, że
będzie padać. Po chwili chłopak pokazał ci swoją pracę, paru znaków nadal nie
rozpoznawał, wytłumaczyłaś mu dokładnie jak je rozróżnić i
zapamiętać.
Przy tym spojrzeliście sobie głęboko w oczy. Zbliżałaś się swoimi ustami do
jego, jednak ktoś wam musiał przeszkodzić.
- Wróciłam! - twoja mama wparowała do pokoju przeszkadzając
wam w tej pięknej chwili
- Um,
annyeong haseyo. – powiedział twój kolega.
- Ahh, to ty
jesteś uczniem Kariny?
- Ne.
Zaczęli z
sobą rozmawiać, a ty znów patrzyłaś się w okno. Te kropelki są naprawdę
fascynujące.
- Ja się
będę zbierał, jest późno.
- Odprowadzę
cię, bo nie masz parasolki
Blondyn
zabrał swoje rzeczy i ubrał buty. Ty zrobiłaś to samo, wzięłaś ze sobą parasolkę
i wyszliście z domu.
Szliście w
ciszy. Na przystanku chciałaś usiąść, ale ławka była mokra. Lu złapał cię
za nadgarstek i przyciągnął cię do siebie, złączył wasze usta w namiętnym
pocałunku. Na początku stałaś jak słup, ale po chwili odwzajemniłaś pocałunek.
- Saranghae
Karina
- Nado
saranghae Luhan.
To był twój
pierwszy pocałunek. I do tego w deszczu, taki, o którym zawsze marzyłaś…
~Narica
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz